Jak zjeść pączki bez wyrzutów sumienia?
Tłusty czwartek to w kalendarzu
chrześcijańskim ostatni czwartek przed Wielkim Postem. Tłusty czwartek
rozpoczyna okres zwany Zapustami, czyli ostatnimi dniami przed długim okresem
postu i zarazem ostatni tydzień karnawału. W tych dniach dozwolone było
objadanie się na zapas, a obchodzono je hucznie i wesoło. Tłusty czwartek
upływał głównie na jedzeniu i piciu. W domach gotowano dużo obficie kraszonego
jadła, kaszy i kapusty ze skwarkami, na stołach stawiano słoninę i sadło, a u
bogaczy również mięso i różne kiełbasy. I oczywiście nie mogło zabraknąć
smażonych na tłuszczu słodkich racuchów, blinów i pampuchów oraz lepszych i
delikatniejszych ciast, pączków i chrustów, zwanych też faworkami.
Marya Ochorowicz-Monatowa,
autorka słynnej przedwojennej książki kucharskiej „Uniwersalna Książka
kucharska”, wydanej po raz pierwszy w 1910 r., propagująca dietetyczny styl
żywienia podaje przepis na wyborne pączki z … 12 żółtek, do tego ćwierć litra
słodkiej śmietanki, 5 łyżek sklarowanego masła, 6 łyżek cukru i 4 dag drożdży,
ok ½ kg mąki ryżowej, i kieliszka araku. Smażone na smalcu. To dopiero były bomby
kaloryczne.
Dzisiejszy tradycyjny pączek nie
jest robiony z 12 żółtek i tak dużej ilości śmietany czy masła, a już na pewno
nie ten kupiony w sklepie. Te domowe zawierają połowę przedwojennych ilości żółtek,
nieco mniej masła czy śmietany.
Przeciętny pączek waży ok 70g. Zawiera 290,5 kcal. Przy Tłustym Czwartku
zjadamy co najmniej dwa, co daje nam 581 kcal. A jeśli do tego dodamy nieco
faworków? Jeden faworek waży ok 17 g, i dostarcza ok 87 kcal. Na jednym, jak
wiadomo się, nie kończy. Przyjmijmy, że zjemy ich 5 sztuk. To około 437 kcal.
Jak tu cieszyć się smakiem pączków i faworków bez wyrzutów sumienia? :)
Przypatrzmy się pączkom z tej
jasnej strony mocy: mają dużo tłuszczów nasyconych, cholesterolu, ale także dużo węglowodanów przyswajalnych.
Zostaną rozłożone do cząsteczek glukozy, która jest podstawowym paliwem dla
naszego mózgu. To uproszczony schemat na potrzeby dzisiejszego wpisu, o ciemnej
stronie węglowodanów plus tłuszcze w pączku dziś nie będę pisała. Nasz mózg na
pewno z pączka się ucieszy, wydzieli się serotonina, poczujemy się przed chwilę
szczęśliwi. A w jedzeniu chodzi też o rozkoszowanie się smakiem i radość.
Pączki i faworki zawierają też
całkiem sporo retinolu, prekursora do produkcji witaminy A. W 2 pączkach będzie
ok 200 μg
retinolu, co daje około ¼ dziennego zapotrzebowania na witaminę A. A jeśli
dodamy do tego te 5 faworków (około 176 μg witaminy A), to się okaże, że
całkiem nieźle zaspokoiliśmy zapotrzebowanie naszego organizmu na tę witaminę.
Pączki i faworki dostarczą także
pełnowartościowego białka, zawierają w sobie komplet egzogennych aminokwasów.
Ale, żebyśmy się dobrze zrozumieli, to nie są produkty rekomendowane jako
źródło pełnowartościowego białka. Zawierają w sobie żółtka, masło, mleko i mąkę
i dzięki temu to białko w nich jest.
Jeśli jednak nadal czujecie
wyrzut sumienia z powodu zjedzenia pączków to, aby spalić te kalorie, możecie:
- czytać przez 7 godzin – to 595
kcal, ale jeśli zdecydujecie się czytać na głos to „tylko” 4 godziny,
- możecie także przez 2 godziny
myć podłogę – 500 kcal,
- pojeździć przez godzinę na
rowerze – 600 kcal,
- przez pół godziny wchodzić po
schodach – 550 kcal,
- całować się namiętnie przez 4
godziny – 600 kcal,
- spędzić 2 godziny na zakupach –
daje to 600 kcal,
- albo potańczyć przez godzinę –
500 kcal.
Czyż dzisiejszy dzień nie
zapowiada się dobrze? :)
Bardzo ciekawe :)
OdpowiedzUsuń